Rys. Alicja Jachimowicz
Rys. Alicja Jachimowicz

 

Wojciech Jachimowicz

 

 

 

 

 

 

 

              Dwa grosze

   Puszcza wokół Lubska była nieprzebyta. Tylko dobrze obeznani wiedzieli jak nią przebyć, aby w ręce łotrów nie wpaść i na bagnach koni nie potopić. Opowiadano też w tamtych czasach, że wiedźmy widywano rozczochrane, które bezczelnie skrajem lasu się przechadzały i dopiero od krzyża im pokazanego uciekały do leśnej gęstwiny miotając jakieś przekleństwa.


   Mało kto wtedy przybywał do Lubska. A na obcych spoglądano z niedowierzaniem, że bez pomocy sił nieczystych udawało się im samotnie przejść przez bory. Co innego orszaki i karawany kupców ze zbrojną drużyną na koniach i krucyfiksem dla ochrony.


   Na kilka lat przed wielkim pożarem miasta z boru samotnie przyszedł nieznajomy. Nosił jasne, lniane szaty. Brodę miał, jak mnich z sekty jezydów. Nie był jednak Arabem tylko prawdziwym Grekiem. Na imię miał Agemo i chodząc po świecie proponował swoje murarskie usługi. Nie byle jaki był to majster. Potrafił z kamienia kapitel wyrzeźbić i proporcje porządku jońskiego narysować. Budował i dwory i gmachy z frontonem. Akroteria na nich ustawiał i sentencje greckie i po łacinie układał nad wejściem. Chodził po Lubsku i ledwo jakąś drobną pracę przy tynkach dostawał. Ówdzie portal mu zlecono z piaskowca wykonać. Jednak nic poważnego to nie było. Namawiał i zachęcał Agemo wielu mieszczan, aby domy swe przebudowywali na wygodniejsze i przed pożarem chroniące, lecz przez kilka lat żadnej poważnej pracy nie umówił.


   Pewnego wieczora tumult i wrzask się podniósł w mieście.
   - Gore! - krzyczano. - Gore!!
   Miasto płonęło. Ludzie lamentowali, dobytek ratowali i zwierzęta. Lecz pożar strawił wszystko co na drodze spotkał, aż po miejskie kamienne mury. Z tej to rozpaczy ludziska jakiejś zemsty zaczęli szukać. I nie wiedzieć kto wpadł na pomysł, że to Agemo miasto podpalił, żeby zarobek mieć później przy odbudowie.


   Tłuszcza ruszyła ochoczo zemścić się na Greku. Ten widząc co się święci ukrył się w piwnicy ratusza. Lecz i tam go odnaleziono i przywlekłszy przed miejski kamienny pręgierz w zapiekłej złości oślepiono. Później ten co to uczynił od zmysłów odszedł i po roku ze stołpu się rzucił, a rodzina się go po śmierci wyparła.


   Ślepców w mieście było wtedy sporo i wszyscy oni z głodem i zimnem zapoznani byli dokładnie. Bywało, że i wszy po kołnierzach im chodziły całymi rzędami.


   Agemo wyleczywszy rany zajął się wróżeniem. Szczególnie do niego szły panny, aby im męża i szczęście przepowiedział, bo wieść się rozeszła, że Grek Agemo prawdę wróży dobrą, a złe wieści przemilcza i odchodzić każe tym co niedobrą wiadomość mogliby usłyszeć. Za wróżby brał jeden grosz i wiodło mu się teraz całkiem nieźle.


   Razu pewnego, tuż przed zimą, do miasta zjechali fałszerze monet. Skrycie bili fałszywe grosze w loszku pod karczmą i cichcem na jarmarku sprzedawali po dziesięć fałszywych za jednego prawdziwego. Po dwóch tygodniach ich złapano i przed murami powieszono dla odstraszenia podobnych oszustów. Panny dalej chodziły do Greka po dobre wróżby i jak zwykle płaciły mu po groszu. Jednak wśród nich była i taka, co myśląc, że Agemo monety nie rozpozna rzuciła fałszywy grosz. On jednak dotykiem wyostrzonym przez ślepotę wnet rozpoznał tę niegodziwość i uroki rzucił na chytrą niewiastę.


   Zdarzyło się i tak, że przyszły do niego dwie kumoszki, aby o przyszłość zapytać. Kiedy usłyszały co tam im przeznaczone, jedna z nich fałszywy grosz rzuciła na stół przed wróżbitą. Druga, widząc to, podniosła fałszywą monetę i w milczeniu podała mu dwa prawdziwe grosze. Agemo jakimś sobie tylko wiadomym sposobem rozpoznał co się zdarzyło i rzekł do uczciwej niewiasty, że przez osiemnaście pokoleń będą szczęśliwe małżeństwa z jej rodu. A nawet wszyscy ci, którzy w jej domu będą w przyszłości mieszkać.
   Tak też się stało. Przedziwna moc spłynęła na jej potomków i tych co, w tym domu mieszkają.

Małżeństwa żyją zgodnie długo - nawet ponad trzydzieści lat i więcej. Ale który to dom, tego już dziś nie wiadomo. Chyba, że to ten, z którego panny w Lubsku długo z mężami żyją.


   Grek Agemo po tym zdarzeniu gdzieś powędrował z kosturem na wschód i wieść o nim zaginęła, lecz moc przepowiedni w Lubsku pozostała i jeszcze długo trwać będzie.




*   *   *

Wojciech Jachimowicz
Wojciech Jachimowicz

 

 

Pracownia Renowacji Fisharmonii

 

Dwór w Szybie

 

 

Uratowana przed zniszczeniem fisharmonia, przywieziona w stanie destruktu. Na zdjęciu stan po renowacji

*  *  *

Przywrócona do użytkowania fisharmonia, która była przeznaczona do zniszczenia.

*  *  *

Fisharmonia ssąca zbudowana przed stu laty w Rotterdamie

 

*  *  *

 

Fisharmonia tłocząca odrestaurowana w Pracowni Renowacji Fisharmonii
w Dworze w Szybie

*  *  *

Bardzo ozdobna fisharmonia wykonana w całości z drewna mahoniowego, odrestaurowana

dla Galerii Fotografii Artystycznej
w Nowej Soli

*  *  *